Chętnych na takie wydarzenie, jak finał Ligi Mistrzów nie zabraknie nigdy. Nie grają tu roli cena czy miejsce, bo fani drużyn, które często w spektakularnych okolicznościach doszły do końca najważniejszych rozgrywek w klubowej piłce, na takim meczu po prostu muszą być. Finał Champions League oglądało przed telewizorami około 400 milionów osób, a na stadionie było „tylko” 80 tysięcy miejsc. Wraz z pierwszym komunikatem o opóźnieniu meczu, jasnym stało się, że pojawiły się organizacyjne problemy. Następne ujęcia pokazały widzom, gdzie leżał problem… Kibice przeskakujący ogrodzenie i grający w szkolnego „murarza” z ochroną wydarzenia, ogromny tłok i ścisk przed wejściami, zablokowane korytarze przeciwpożarowe i wyjścia bezpieczeństwa. Czy dało się zapobiec całemu chaosowi i temu, że ostatecznie mecz zobaczyło wiele osób bez biletów, a ci, którzy legalnie zakupili swoje wejściówki, nie byli w stanie dotrzeć na stadion?
Co zawiodło?
Przyczyna zamieszania i skandalu wokół Finału Ligi Mistrzów to zjawisko tzw. fake ticketingu, czyli (najprościej mówiąc) oszustw i nieprawidłowości związanymi z dystrybucją i ponownym sprzedawaniem biletów na duże wydarzenia. Co prowadzi do tego zjawiska?
– asymetria informacji: osoba kupująca bilet „z drugiej ręki” nie ma możliwości sprawdzenia, czy bilet który zakupiła jest ważny i oryginalny. Wszystko opiera się więc na zaufaniu;
– duplikowanie: kibic mający bilet wstępu, bez większych trudności może skopiować wejściówkę i bez żadnego kłopotu ją sprzedać np. pod stadionem;
– posiadanie biletu a jego własność: łączy się to z poprzednim punktem: jeżeli bilet nie jest imienny lub po prostu nie jest to kontrolowane, nie da się udowodnić, że to ty jesteś faktycznym właścicielem, dlatego ten kto pierwszy pojawi się przy automatycznych bramkach z kopią twojego biletu, ten jako jedyny wejdzie na stadion i będzie uznawany za prawowitego właściciela;
– brak kontroli i możliwości śledzenia każdego biletu: kiedy UEFA sprzeda wejściówkę, traci wszelką kontrolę i widoczność tego, co dzieje się z nią dalej, kto ją następnie kupował i sprzedawał, a przez to niemożliwym jest ustalenie finalnego właściciela.
Jak zwalczyć te problemy?
Odpowiedzią na problemy UEFA, jak też organizatorów innych ważnych przedsięwzięć sportowych może być technologia pod postacią Web 3.0. Internet trzeciej generacji oferuje trzy opcje:
– wydanie puli biletów, jako numerowanej kolekcji żetonów NFT. Byłyby one zbywalne i transferowalne (po ustalonej wcześniej cenie), a także zawierałyby mechanizmy zniechęcające do oszustw (opłaty licencyjne zawarte w tzw. smart contracts), co również generowałoby przychody dla UEFA;
– sprawienie, że bilety będą niemożliwe do przekazania dalej. Jest to rozwiązanie bardziej teoretyczne, ponieważ zakłada użycie SBT, czyli soul-bound tokens, które działają, jak osiągnięcia z gier, ale zamiast trafiać do naszego avatara, trafiają do nas i są niezbywalne. SBT znajduje się jednak dopiero w fazie rozwoju i możliwe, że będzie dostępne dopiero pod koniec 2022 roku;
– użycie gotowych i sprawdzonych rozwiązań opartych o NFT w ticketingu. Jednym z nich jest protokół GET, czyli infrastruktura służąca do cyfrowej obsługi systemu biletowego, za pomocą której obsłużono już ponad 420 wydarzeń i przeprocesowano ponad milion wejściówek, z których ponad połowa to bilety NFT.
Podsumowanie
Źródłem problemu, jaki powstał 28 maja podczas finału Ligi Mistrzów była niemożliwość ustalenia prawowitych właścicieli biletów, co doprowadziło do dalszego chaosu. Problem fake ticketingu wciąż powraca i najwyższy czas coś z nim zrobić. Odpowiedzią są nowe technologie, takie jak NFT, SBT czy istniejące i już sprawdzone protokoły. Poza możliwościami jakie oferują te rozwiązania, usprawniają, przyspieszają i są tanią alternatywą całego procesu sprzedaży i kontroli biletów. Szczególnie unikatowa jest właśnie kontrola, ponieważ blockchain, który przechowuje historyczne dane na temat własności danego tokenu, pozwoliłby UEFA na śledzenie całej drogi jaką przemierza wejściówka od wypuszczenia jej na rynek, po przekroczenie progu stadionu przez jej finalnego nabywcę.